środa, 7 marca 2012

Pożegnanie

Już od paru dni jesteśmy w Polsce i pasowałoby podsumować cały pobyt. Przepraszamy, że na końcu zaniedbałyśmy trochę naszego bloga, ale chciałyśmy się jeszcze nasycić Baku i Azerbejdżanem na nic innego już nie było czasu. Dla mnie jest to nie możliwe. Przynajmniej nie na blogu. Ogrom doświadczeń, wydarzeń, wspomnień wykracza poza moje zdolności komunikacyjne. Niektóre wspomnienia już wydają mi się nieprawdopodobne. W każdym bądź razie, zapraszam na herbatę. Wpływa ona korzystnie na zdolność opowiadania...











Serdecznie dziękujemy wszytkom naszym czytelnikom. Tym z USA, Azerbejdżanu, Rosji, WB, Niemiec, Gruzji, Ukrainy, Austrii, Czech, a przede wszystkim tym z Polszy !  SAG OL !!!

czwartek, 1 marca 2012

Lenkoran

Jako że przebywanie w Astarze (tam znajduje się przejście graniczne) osobom choć trochę nie wyglądającym jak Azerowie lub Irańczycy jest nie wskazane wybrałyśmy się do Lenkoran, czyli stacji poprzedniej. Na polskie warunki Lenkoran to Przemyśl, a Astara to Medyka.

Uzyskiwanie wizy do Iranu, przynajmniej w Baku, od jakiegoś czasu odbywa się na specjalnych warunkach. Aby konsulat irański wizy udzielił najpierw trzeba przedstawić zgodę swojej rodzimej ambasady, tudzież konsulatu. Tym samym aktualnie Włosi mogą do Iranu wjechać, a Francuzi nie.

Wyjechałyśmy wczoraj o 23 z Baku pociągiem pamiętającym złote lata ZSRR. Miało być miło, bo były miejsca leżące, ale dlaczego zawsze w pomieszczeniu, gdzie śpi więcej niż jedna osoba ktoś musi chrapać ? Lenkoran znajduje się około 300 km od Baku, więc podroż zajęła ponad 8 godzin, tym samym średnia prędkość pociągu to 37,5 km/godz. Czy ja kiedykolwiek narzekałam, że dojazd do Krakowa zajmuje za dużo czasu ?

Lenkoran okazał się być niewielkim miasteczkiem, 1000 razy spokojniejszym i czystszym od Baku. Trudno spotkać obcokrajowców, no chyba, że przed nami się kryli. Ostrzegano nas przed dilerami narkotykowymi korzystającymi z promocji w Iranie. Nie spotkałyśmy. Jakby nam zabrano aparaty miałyśmy dzwonić do koordynatora, co na szczęście nie było konieczne, mimo że wojsko i policja występuje w Lenkoranie równie często jak w Baku.

Zakupiłam 10 rodzaj herbaty, wytłumaczyłyśmy jednej osobie, że Polska nie jest częścią Rosji, mamy zaproszenie na czerwiec i lipiec do Baku, załapałyśmy się na szybszy i tańszy pociąg. Ogółem udany dzień. Tylko skąd ja tam tą wysypkę ?

Klasyczny salon sukni ślubnych ( słabo widać, ale te białe zawsze są posypane brokatem )

Właściwie to nie mamy pojęcia, co to symbolizuje



Lokalny deptak, parę ludzi wyszło do okien, aby się na nas napatrzeć

Nie do końca także rozumiemy, dlaczego tak ten globus zorientowali

Jedyny miejski park

Prezydent czuwa (chyba nad aulą uniwersytecką )

Typowy kosz w Azerbejdżanie 

H. Aslanov urodził się w Lenkoranie, bohater ZSRR

Latarnia morska, oficjancie zabytek, nie da się zwiedzić 





Zaskoczył nas czarny piasek






Miejscowy meczet

Nie tylko w Baku stanie przy bankomacie jest miejskim hobby


Czy wspominałyśmy, że wszyscy zwariowali na punkcie Eurowizji ?

Region słynie z uprawy cytryn i pomarańczy



Możliwe, że te dzbanki coś symbolizują, bo można ich było nakupić na tony



Mam wrażenie, ze mamy w podobnym stylu w Polsce, tylko nie pomalowany na złoty kolor

Herb miasta, symbolizuje gościnność i siłę

Nie udało się ustalić dlaczego w tle woda jest czerwono-pomarańczowa, gdyż wiązało się to z koniecznością wejścia na teren wojskowy

poniedziałek, 27 lutego 2012

Diabelski młyn

Jako że w Azerbejdżanie będziemy jeszcze tylko tydzień, carpe diem stało się naszym mottem.

Dzisiaj międzyczasie wybrałyśmy się na jedną z atrakcji umiejscowionych na Bulwarze, czyli diabelski młyn. Jest spór w doktrynie czy płaci się za osobę czy za wagonik, grunt że wyniosło nas to 1 manat na głowę.

Gdzieś w tym mieszkamy

Dworzec za dnia

Tyle słońca w całym mieście...

Atrakcji z serii Wesołe Miasteczko jest więcej

Właściwie bulwar jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie rośnie coś zielonego






Marmur dominuje w nowszej części miasta

Pakowanie oficjalnie rozpoczęte